POŁAMANIA KIJA...CZYLI
OPOWIEŚCI WĘDKARSKIE
Eldorado
( opowieść trzecia )
Po powrocie
do Bartoszyc rzuciliśmy się na sklepy
wędkarskie. Duże gumy i ciężkie główki. Wybieram Sharki i kopyta Mannsa. Tylko rippery. Twisterki na okonia używam. Główki 10g,12g,15g,17g.
Umówiliśmy
się na godz. 6. Na miejscu jesteśmy ok. 7. Mirek zły, mogliśmy wcześniej. Jest
już bardzo widno. Kotwiczymy się na środku rzeki. Będziemy rzucać pod brzeg i
ściągać gumy do łodzi. Zakładam Sharka nr 4 na główce 15 g. Łyna szeroka a
chcemy rzucać jak najdalej. Pierwszy
rzut. Guma opada spokojnie. Na skosie nie ma ataku. Ciągnę ją przez koryto, w
zasadzie to szoruję nią dno. Wyraźnie czuję , jak obija się o kamienie. Jest
już blisko łodzi. Podnosi się z dna i atak. Spudłowałem zacięcie. Gumka
minimalnie porysowana. A więc to sandacz. Następny rzut i pakuję gumkę z tępy zaczep. Tak, tu muszą
być drzewa. Inaczej sandacz nie kręciłby się w tym samym miejscu. Wyciągam
ładnego okonia. Na dużą gumę. Dobrze żeruje drapieżnik , bo i Mirek ma pobicia.
Wczuwamy się w sposób prowadzenia gum. Poznajemy jak leżą w wodzie te kłody.
Jest ich dwie. Prowadzimy przez nie gumy i musimy wyczuć , kiedy je podnieść,
aby nie ugrzęzły w konarach. Sporo zrywamy gum. Trudno, nauka kosztuje.
Mirek
zacina pierwszego sandacza. Wziął z opadu na skosie. Ok. 1,30 kg. Rzucam i ja
na skos. Naprężam linkę, podrywam i atak. Ładny szczupak ( ok. 4 kg ). Ryby
podbieramy sobie na zmianę. Co rzut to atak. Ale ja pudłuję. Mam za sztywny kij
(20-40 g). Co prawda rzucam gumkami bez obaw , ale przepuszczam delikatne
puknięcia. No i ryby schodzą z haka. Mimo to wyjmuję 3 sandacze. Brań mnóstwo.
Po godzinie ataków sandacza jakby mniej. Skupiam się na łowieniu szczupaków.
Cały czas rzucam pod skosy , w różnych kierunkach. Praktycznie rzut i atak
szczupaka. Robimy sobie fotki w czasie holu. Pełny luz. Ciągnę kolejnego
szczupaka. Teraz Mirek mi zrobi fotkę w czasie holu. Pod łodzią widzi dużego
szczupaka. Jest zdezorientowany. Aparat czy podbierak. Szczupak wykorzystał
rozterki Mirka i wypiął się pod łodzią. Szkoda. Ale niewielka . Brań mamy tyle,
ile w całym sezonie nie mieliśmy. Po godz. 9 czuję przesyt. Ryb dużo za dużo.
Nadgarstek boli . Zarządzam odwrót. Mirek łowiłby nadal, ale przemówiłem mu do
rozsądku. Na brzegu mam dla niego jeszcze jedną niespodziankę....
Decyduję oddać
szczupaki do Domu Dziecka. Tylko to może usprawiedliwić naszą pazerność....
No i tej jesieni
i w tym miejscu kilku kolegów też połowiło. Skąd wiedzieli o magicznym miejscu?
Łowimy tam do dziś. Ale ostatnio sporadycznie. Zbyt wielu wędkarzy kręciło się tam. No i drapieżnika
jakby mniej. A Robert G. w 2002 w
listopadzie wyciągnął szczupaka 6,90 kg, ja podobnego w 2003. Oba wpuściliśmy
do Jeziorka Mleczarskiego. Podobno jednego ktoś wyłowił. A Krzysiek W. złowił
sandacza 4,40 kg. Dobre to miejsce. Ale trzeba trafić na odpowiednią porę,
kiedy drapieżniki zbiorą się w tym zakolu....